wtorek, 22 listopada 2011

Poznańska lokomotywa nie ruszyła

Fot. Krzysztof Dzierżawa/www.ts.podbeskidzie.pl
Kolejorz nie przełamał się w Bielsku-Białej i po raz czwarty z rzędu kończy mecz bez gola na koncie. W ostatnim spotkaniu 14. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Podbeskidzie zremisowało u siebie z Lechem 0-0, ale wynik nie satysfakcjonuje żadnej ze stron.

Mecz można podzielić na dwie części - przed wejściem na murawę Stilicia oraz Rudneva i po zameldowaniu się ich na placu gry. Dopiero gdy dwie największe indywidualności Kolejorza pojawiły się na boisku gra podopiecznych Jose Bakero w ofensywie zaczęła się kleić. Wcześniej goście nie potrafili stworzyć groźnej sytuacji przed bramką Richarda Zajaca. Pierwszy raz w światło bramki golkipera Górali strzał oddał Jakub Wilk w 28. minucie, ale podobnie jak w słynnej swego czasu radzieckiej bajce dla dzieci i tym razem Zajac był górą w pojedynku z Wilkiem. Dużo groźniejsze sytuacje stwarzali sobie gospodarze, którzy bez kompleksów raz za razem szturmowali bramkę Buricia. Najbliżej gola dla Podbeskidzia było po strzałach dwóch Słowaków - najpierw Matej Nather o włos pomylił się po potężnym uderzenie z 30 metrów, a później Robert Demjan posłał piłkę tuż obok spojenia bramki Lecha.

W drugiej odsłonie gry pierwszy groźny atak przeprowadzili piłkarze beniaminka, ale Sebastian Ziajka po minięciu w polu karnym Huberta Wołąkiewicza nie zdecydował się na strzał z ostrego konta i piłkę posłaną wzdłuż bramki przejęli defensorzy z Poznania. Ich niefrasobliwość miał szansę wykorzystać także Liran Cohen, ale uderzył piłkę wprost w ręce Buricia. Kilka minut później na boisku zaczęła się już powoli rysować przewaga Lecha, a prym wiodła wprowadozna para Stilić-Rudnev. Ten pierwszy dał znać o swych nieprzeciętnych umiejętnościach po raz pierwszy w 68. minucie, ale z bliska nie trafił w bramkę, podobnie jak trzy minuty przed końcem regulaminowego czasy gry po dośrodkowaniu Toneva i strzale głową. Dwie sytuacje zmarnował również młody Mateusz Możdżeń. W samej końcówce mocno nacisnęli gospodarze, którzy praktycznie nie wychodzili z połowy Kolejorza, ale z ich atakami dobrze radzili sobie obrońcy gości.

Fot. Tomasz Fritz/Agencja Gazeta
W stojącym na wysokim poziomie pojedynku drużyny wielkich ligowych indywidualności z najbardziej waleczną ekipą w lidze padł zasłużony remis. Lech nadal nie potrafi odnieść zwycięstwa i niepokojąco oddala się od czołówki T-Mobile Ekstraklasa. Poznaniaków czeka teraz maraton meczów na własnym stadionie, z których pierwszy w niedzielę z Widzewem. Z kolei Górale kolejnych ważnych w kontekście utrzymania w lidze oczek będą szukali w Warszawie na Konwiktorskiej. Kto wie być może podopieczni Roberta Kasperczyka sprawią kolejną sensację i urwą punkty kolejnemu po Legii, Wiśle i Lechu potentatowi? Już raz pokazali, że stolica im leży...

via Tylko Piłka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz