czwartek, 25 października 2012

Dokąd idzie Podbeskidzie - po raz drugi

Walka - słowo klucz w obecnej sytuacji Górali
Ostatnie zwycięstwo pod koniec marca, 2 punkty zdobyte w ośmiu meczach, brak trenera i osiągnięte dno tabeli - tak w skrócie można opisać obecnie Podbeskidzie. Co najgorsze, sytuacja wygląda na daleką od opanowanej.

Kasperczyk świętuje awans
Gdy kilka dni temu stało się jasne, że trener Robert Kasperczyk po prawie trzech latach będzie musiał opuścić Podbeskidzie miałem mieszane uczucia. Z jednej strony trudno było wierzyć, że cokolwiek nowego wymyśli trener, którego zespół nosi szarfę najgorszego w kontynentalnej części Europy i który doprowadził do tak kiepskiej sytuacji w tabeli. Z drugiej jednak Kasperczyk już nie raz pokazał, że jest jednym z lepszych, bez cienia przesady, szkoleniowców pracujących w Polsce - kto inny wykrzesałby wszystko co najlepsze ze starych, zapomnianych ligowców (Dariusz Łatka, Bartłomiej Konieczny, Michał Osiński, Maciej Rogalski, Adam Cieśliński), z obcokrajowców pozyskanych za czapkę gruszek (Richard Zajac, Robert Demjan, Matej Nather, Juraj Dancik), kilku względnie młodych wychowanków (Mateusz Sacha, Piotr Koman, Tomasz Górkiewicz) czy zawodników wyszukanych gdzieś w niższych ligach (Sylwester Patejuk) i złożyłby z nich ekipę, która wygrałaby na Legii, na Wiśle i walczyłaby jak równy z równym z Lechem? Potencjał kadrowy Podbeskidzia w momencie awansu do najwyższej ligi oscylował gdzieś na granicy Ekstraklasy i I ligi, a mimo to udało się wywalczyć miejsce w połowie tabeli - w pewnym momencie będąc nawet w okolicach piątego czy szóstego miejsca. Recepta na sukcesy była prosta, oparta na walce, nieustępliwości, charakterze i te cechy miały uzupełniać niedostatki techniczne. Nie do przecenienia był także efekt świeżości beniaminka i casus pierwszego sezonu. To drugie podawałbym jednak pod wątpliwość, bo po świetnym sezonie w Pucharze Polski, gdy drużyna awansowała do półfinału eliminując po drodze m.in. ekstraklasowych Wisłę i Bełchatów naprawdę ciężko było nie znać tej drużyny, ich zalet, wad i podstawowych zasad taktycznych. I za te wszystkie sukcesy czapki z głów dla trenera Kasperczyka, bo jego wkład w nie jest nie do przecenienia.

Po zwolnieniu w takiej sytuacji jasne jest, że nowy szkoleniowiec ma za zadanie nic innego jak wyciągnąć drużyną spod kreski, co jak na razie powierzono Andrzejowi Wyrobie, dotychczasowemu drugiemu trenerowi. Ciężko ocenić tę nominację, zwłaszcza że ma być z założenia tymczasowa, ale moim zdaniem nawet gdyby Wyroba miał prowadzić drużynę na stałe, jest to lepsza decyzja niż zatrudnienie np. Czesława Michniewicza czy, nie daj Boże, Tomasza Kafarskiego - jedynym logicznym rozwiązaniem byłoby sięgnięcie po Michał Probierza, trenera zaprawionego w bojach, utalentowanego i mającego coś do udowodnienia po klapie z Wisłą Kraków. Nie można jednak zapominać, że...

Z pustego i Salomon nie naleje

Kamil Adamek - najjaśniejszy punkt drużyny
Nawet najlepszy trener (co właściwie potwierdza osoba Kasperczyka) nie jest w stanie na dłuższą metę zrobić wyników mając do dyspozycji słaby skład. Nie okłamujmy się, takim obecnie dysponuje Podbeskidzie na tle reszty ligowej stawki i nie ma różnicy czy porównujemy z górną półką czy dolnymi rejonami tabeli. Popełnione w letnim okienku transfery to kuriozum - oczywiście pozyskiwanie zawodników z niższych lig jest wielce chwalebne, jednak na tym nie należało poprzestawać. Z tych kilku transferów jak na razie broni się (i to jak!) Kamil Adamek, człowiek z okręgówki i kolejny z klucza młody-lokalny-szybki-mały do wypuszczenia w Polskę z Bielska (vide Tomasz Moskała, Adrian Sikora, Krzysztof Chrapek), reszta jest jedynie tłem dla przeciwników. Dwa ostatnie transfery, czyli Dariusz Pietrasiak i hit w postaci Ireneusza Jelenia, to działanie nieco po omacku i duże ryzyko. Obaj mogą odpalić i pchnąć zespół do przodu, ale równie dobrze mogą być to niewypały, bo na dzień dzisiejszy nie za bardzo wiadomo jak oboje się prezentują. Pewnym jest za to, że Pietrasiak w swojej normalnej formie to czołowy ligowy obrońca, a Jeleń, nawet gdyby prezentował połowę swych umiejętności znanych z Ligue 1, i tak zjada na śniadanie większość naszych ligowców. Stara gwardia, czyli zawodnicy którzy pozostali w klubie po zeszłym sezonie, to jak na razie w większości cienie zawodników sprzed roku, wyłączając obu bramkarzy, Marka Sokołowskiego, Dariusz Łatkę i Roberta Demjana. Do nich nie można mieć żalu, co innego do pozostałych - Juraj Dancik w zespole jest już chyba tylko z powodu zasług, zupełnie zagubili się Piotr Malinowski i Sławomir Cienciała, Piotr Koman wrócił do swojej "normalnej" formy, niewidoczny jest Sebastian Ziajka, a Matej Nather już nie jest skałą nie do przejścia. W obronie widoczny jest brak Bartłomieja Koniecznego, w pomocy nikt już nie szarpie jak Sylwester Patejuk, a w ataku brakuje po prostu pomysłu - długa piłka na Demjana nie jest już sposobem. Najgorsze jednak, że drużyna nie wyróżnia się już tym, do czego kibiców przyzwyczaiła rok temu - do walki z góralskim charakterem, do ostatniej minuty, ale niezwykle czystej i szlachetnej, bo mówimy o drużynie, która w jeden weekend przegrywa 0-6, by kilka tygodni później wygrać na Łazienkowskiej, a na koniec sezonu zgarnia tytuł Fair Play. W obecnym sezonie w kilku meczach to Podbeskidzie pierwsze strzelało bramkę, a mimo to nie udawało się dowieźć zwycięstwa do końca. Niektórzy doszukują się w tym przypadku błędu samego Kasperczyka, który miał źle przygotować drużynę do rozgrywek i ta traci szybko traci siły. Ponadto zespół wyróżnia się na tle ligowej stawki niezwykle toporną grą i żenująco słabą techniką użytkową - taki Bełchatów, który w ostatniej kolejce zwyciężył z Góralami i zamienił się miejscami w tabeli gra piłkę o poziom lepszą.

Grać na całego i walczyć do upadłego

Czy ktoś w ogóle pamięta takie hasło?
Jeśli ten zespół nie dostanie kopa wraz z przyjściem Jelenia lub nowego, charyzmatycznego trenera i nie zdobędzie kilku punktów do końca tej rundy, to w Bielsku będą dwa wyjścia, przy czym jedno gorsze od drugiego. Można albo wzorem podupadającej Odry Wodzisław kilka lat temu rozciągnąć do granic możliwości budżet i pościągać na ostatnią chwilę kilku dobrych zawodników z karta w ręku i uratować ligę rzutem na taśmę (Odrze akurat brakło punktu do utrzymania się) lub dać sobie spokój i budować zespół z myślą o nadchodzącym sezonie 2013/14 - spędzonym już klasę niżej. Wszak nie jest wstydem spaść z ligi, ważne żeby się podnieść, żeby nieobecność trwała jak najkrócej i pójść bardziej w stronę spokojnie budowanego Piasta niż Radomska czy Szczakowianki o których nikt już nie pamięta.            



środa, 17 października 2012

Okoliczny Element - Kosze zerwane [2012]


Ninja to taki gość, który pojawia się znienacka i robi swoje. W przypadku nowego albumu i zarazem pierwszego legalnego Okolicznego Elementu jest identycznie - nic nie zapowiadało tak dobrej płyty.

Wypuszczone przedpremierowo single zwiastowały regres formy Nin-Jah (tego z Okolicznego, nie wojownika) i Mejdeja, szczególnie w warstwie lirycznej. Jeden z drugim internauta zwiastował zza ekranu upadek Okolicznego i zjadanie własnego ogona - to, co było głównym atutem zespołu stało się trochę karykaturalne i nie do przyjęcia. Formuła melanżowa wydawała się wyczerpana, w dodatku premiera zaplanowana na chłodny październik nie pasowała do luźnego klimatu Okolicznego Elementu. Co mądrzejsi jako powód takiego stanu rzeczy wskazywali wejście na legalną ścieżkę i dostosowanie się do wymagań wytwórni Step.

Jednak to, co miało być końcem Okolicznego, stało się tak naprawdę drugim oddechem zespołu i w żaden sposób nie została zachwiana tożsamość grupy. Na "Koszach zerwanych" dobrze zostały wyważone poważne tematy z radosnymi i luźnymi, ale wciąż wszystko jest nawinięte w specyficznym klimacie Okolicznego. Mimo że Nin-Jah i Mejdej to rapersko mocna klasa średnia na polskim rynku, nie można im odmówić talentu do pisania fajnych i ciekawych tekstów, autentyczności i ucha do przyjemnych refrenów z vibem. Na dłuższą metę irytować może jednak ilość porównań i nawiązań, w szczególności do wcześniejszego dorobku zespołu, dość łatwych do wychwycenia i nieco jednostajne flow obu reprezentantów Opola.

Tak samo jak w przypadku poprzednich dwóch albumów, tak samo "Kosze zerwane" mają świetną warstwę muzyczną. Zarówno Mejdej, jak i Urbek zrobili tu kawał dobrej roboty - pierwszy wygrał hip-hop podkładem do "Szczęścia", drugi do "Zasad i kwasów". Z gościnnych zwrotek godna uwagi jest szczególnie Emilia w "Tysiące snów" i ewentualnie stary dobry Renault w "W witrynach zakupy", gdzie refren akurat fajnie został nawiązany do klasyki Wu-Tang Clan. Średnio wypadli Ras z Te-Trisem, a zupełnym nieporozumieniem jest obecność DJ BRK - człowieka, który powinien poprzestać na robieniu beatów, ewentualnie zbijaniu kasy na gimbusach z Grubsonem. Szufla, którego obecność jak na każdym materiale OE trudno zdefiniować, bo ni to członek zespołu z jedną zwrotką, ni gość, trzyma swój poziom i chronicznie powoduje uśmiech na twarzy - jakby ktoś szukał 100% Okolicznego i klimatu z "Balsam party" to odsyłam do kawałka właśnie z Szuflą.

Podsumowując, pewnie będzie to jedno z większych zaskoczeń w tym roku. Wbrew pozorom to płyta spójna i choć momentami mocno kontrastująca, to wciąż pod jednym mianownikiem i podążająca w jednym kierunku. "Kosze zerwane", które miały być wielkim zawodem i zdawały się nadawać na maksymalnie jeden odsłuch z obowiązku, stał się solidnym kandydatem do listy najlepszych pozycji w roku 2012. Może nie będą atakować najwyższych pozycji, ale z pewnością umilą swym letnim klimatem niejeden zimny jesienny wieczór.    

Tu posłuchasz "Koszy zerwanych", a poczytać o zeszłorocznych "Schodach donikąd" możesz tu.



PS. Jeśli jesteś skejtem słuchaj tylko tego #16: Opole

środa, 10 października 2012

Jeśli jesteś skejtem słuchaj tylko tego #16: Opole


Opole stolicą polskiej muzyki jest i basta. Myśląc Opole widzimy amfiteatr, z charakterystyczną więżą w tle, a na scenie gwiazdy muzyki - te z panteonu, te drugoligowe, czy wreszcie te dopiero stojące u progu kariery. Równocześnie jednak gdy renoma odbywającego się tam praktycznie nieprzerwanie od 1963 roku Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej stopniowo podupadała, aż stał się on nie festiwalem najlepszej polskiej muzyki, a koncertem zblazowanych muzyków i ostatnią szansą dla stetryczałych peerelowskich gwiazdeczek, to opolski rap wyrabiał sobie markę. Dla młodych Opole to powoli nie była już Rodowicz i Steczkowska, a Dinal czy Okoliczny Element, których nie łączyło tylko miejsce zamieszkania, ale także wyluzowany, nie do podrobienia styl, idący dodatkowo w parze z techniką. I nie zmieni tego nawet fakt, że rapowe Opole zaliczyło ostatnio spory regres, w dodatku na opinie wpływa miejscowa wytwórnia Step Records, której target oscyluje w granicach wczesnego gimnazjum.

Ten przydługi post będzie swoistym hołdem i pożegnaniem się z tym miastem, w którym przyszło mi spędzić trzy lata - przykrym wnioskiem z wyprowadzki jest fakt, że zamieniwszy 120 tysięczne miasto na ponad sześć razy większe, równocześnie wyjechałem na istną rapową pustynię. #kraków

PS. Oczywiście braknie tu komuś Jareckiego, ale łagodnie rzecz ujmując - "nie przekonuje mnie". East West Rockers też celowo pominięte, nie pasuje do koncepcji.

1. Dinal - W strefie jarania i w strefie rymowania



Absolutny klasyk, najważniejsza dla mnie płyta obok "Na legalu?", taka, którą znam na pamięć i podśpiewuję za każdym razem jak leci, a gdybym był Mesem to bym sobie wydziabał okładkę zamiast "Dark Side Of The Moon". Dinal wygrał nią rap, jest tu wszystko czego można oczekiwać od płyty i jest to najlepsza definicja luźnego opolskiego stylu. Chociaż chłopaki podkreślają, że "ma być fajnie, bo trudno" i porównaniami, metaforami i nawiązaniami sypią non stop (dowód), to tematycznie nie jest nudno - storytelling, kawałki o miłości, o zdrowym odżywianiu, stylowe bragga. Bardzo szkoda, że wydane w 2006 "WSJIWSR" to ostatnia płyta Wankeja i spółki. Każdy z nich poszedł w inną stronę (Wankej - naukowiec w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Opolskiego, coś tam chce nagrać ale nie wychodzi; Mejdej - Okoliczny Element; Urb - didżejska banda Gram-O-Phonics; Karol - nie wiem, chyba skończył z muzyką na dobre), ale i tak do zobaczenia w lepszych czasach. "WSJIWSR" ma także wersję z remixami zatytułowaną "Zagubione indeksy (Indeksy i rarytasy)" - polecam szczególnie "Modę na sos".

2. Dinal - Kaseta demonstracyjna



Trzy lata przed wydaniem "WSJIWSR" na nielegalnym rynku pojawiła się "Kaseta demonstracyjna" - winyl wydany własnym sumptem, z zajawki. Minęło 9 lat od premiery, a ona wciąż się nie nudzi i zaskakuje świeżością. W związku z wydaniem "Kasety..." miał miejsce pewnie jedyny kontakt opolskiej grupy z telewizją, kiedy to do programu MTV zaprosił ich O.S.T.R i tym samym chłopaki poszli śladem Madame Tussauds. Wypadli uroczo, polecam część pierwszą, z boku będzie druga.

3. Chuck D Fresh - Chuck D. Fresh



2001, spada na miasto bomba - Chuck D Fresh nowa płyta. W rolę tytułowego Chucka aka Miałem Każdą wcielił się Karol z Dinala, który na płytę zaprosił całą śmietankę opolskiej sceny. Najciekawsze, że płyta robiona jest dla żartów, a słusznie ktoś zauważa, że i tak ma najlepsze melodie i buja sakramencko.

4. Da Mastaz - Beatz on da streetz



Najbardziej amerykańska z polskich płyt, równocześnie wyśmiewająca cały hip-hop. Prawdziwe opowieści z osiedlowych uliczek, z suki, o ciuchach, dragach, deskorolce, r*chaniu biczys, nawet Ś.P. drukowany Ślizg się pojawia. Jedna piosenka zjada "Beatz on da streetz" cały Swag Jak Skurwysyn (prócz Zioła).

5. Monitor FM - Monitor fucks monitor 



Słuchając tego chcesz być ich funflem, razem jechać nad wodę maluchem lub bryką Jacka starego, ścigać się escortem lub skodą i robić murki na rolkach-demolkach. Płyta ma także walor edukacyjny - nie musisz brać marychy, żeby być odlotowy, nie pal trawki, bo się udusić możesz, a w lesie gaś ognisko - hitem tego kawałka jest także śpiew Wankeja, nie polecam słuchać głośno.

6. Monitor FM - Monitor ist zuruck



Monitor jest z powrotem, ale w gorszej formie i tym razem prosto z Westfalii (falii). Nie zmienia to jednak faktu, że to i tak TOP 10 niemieckiego rapu, z własną półką w Empiku o furach i tuningu audików. Niemiecka mniejszość narodowa, której pełno w tych rejonach, powinna być dumna.

7. Okoliczny Element - Pierwsza rozgrzewkowa



Debiutancki nielegal Okolicznego Elementu, czyli Nin-Jah i Mejdeja, to jedyna płyta nagrana na poważnie, która zbliżyła się chociaż trochę do poziomu Dinala. "Pierwsza rozgrzewkowa" to obowiązkowy materiał na każde lato, bo chociaż do raperów można mieć trochę zażaleń, to do klimatu nigdy. Płytę dopełnia klip nagrany na kultowych opolskich miejscówkach - pl. Teatralny, boisko na WSP, sklep Jeżyk, kamionka na 1 maja.

8. Okoliczny Element - Schody donikąd



Druga płyta Okolicznego to podtrzymanie klimatu i poziomu z debiutu - więcej w tym miejscu.

9. Wiadroskład - The Giecikowe



"The Giecikowe" to tak naprawdę mniej poważna zaprawa przed Okolicznym. Tematyka około-imprezowa, wiadrowo-balsamowa. Jest też ciekawy cover "Ty" z drugiego Dinala, pochwała sportu i śmiechy z polskiej sceny. Drugi, tegoroczny Wiadroskład, nie jest warty wielkiej uwagi więc omijam, jakby ktoś uwierzył to niech sprawdzi sobie tu.

10. SMA - 83



Ta płyta to dobry materiał jak na warunki nielegali, ale ledwie średnia na warunki opolskie. SMA nie jest jakimś super raperem, produkcje nie są wybitne, ale słucha się tego przyjemnie, a już zwłaszcza singla.

11. Mocne Wersy - Miejski syf



Szczub to oficjalnie jeden z najbardziej denerwujących polskich raperów - Reno-hustler-swagger wannabe w jednym. Kosa podrzucił fajne podkłady i powinien zdecydowanie pozostać przy tym i mikrofon oddać SMA. Ten z kolei na swoim stałym, solidnym, ale bez fajerwerków poziomie z "83". Mocnych wersów tam w każdym razie nie uświadczysz, ale da się przesłuchać, chociaż nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to materiał dla gimbusów ze Stepu, którzy chcą nieco odetchnąć od ulicy.

12. Various Artists, czyli lepsze i gorsze, ale opolskie

Inne polecane kawałki made in Oppeln lub gościnne -

Dinal - Czuję się klawo feat. Lilu)
Dinal - Palić i grabić
Dinal - Program 2
Dinal - Top Secret
DizkretPraktik - Braggadacio feat. Majkel, Wankej, Pjus
Lech Roch Pawlak - Na rowerze samochodem
Lilu - Nie Ma Drugiej Takiej feat. Pan Wankz)
Łona, Duże Pe, Dizkret, 2cztery7, Blef, Wankej - Znasz mnie
Potentat - Miasto/Zadbaj o swą godność
Ruffsoundz & Pan Wankz - Mark4
The Pryzmats - Dobry kot feat. Stasiak, Pan Wankz, DJ Ike
The Winkelz - Mała nadzieja
Wiadromix
Zkibwoy & DJ Ader - Skandale feat. Pan Wanxxx)
Zyg-Zak - Walcz...feat. Pan Wankz

I na koniec, przecież nazwa nie wzięła się znikąd, opolski raper na brzeskich bitach.