wtorek, 19 kwietnia 2011

Swollen Members - Dagger Mouth [2011]


Na kolejną płytę kanadyjskiej grupy Swollen Members oczekiwałem z ogromnym niepokojem, bo ostatnie nagrania zespołu w znakomitej większości nie podchodziły mi - niegdyś psychofanowi. Teraz jakiś czas po premierze "Dagger Mouth" i kilku odsłuchaniach mogę śmiało powiedzieć, że Mad Child i spółka nie zmarnowali 2 lat i poprawili się.

Wers Mad Childa "Hip-hop isn't but it's just hardly breathing"z piosenki "Meltdown", która znalazła się na poprzednim albumie "Armed To The Teeth" po lekkim sparafrazowaniu znakomicie oddawał formę SM w tamtym okresie - płyta była bardzo przeciętna i wydawało się, że jest to zmierzch tej grupy, przynajmniej w takiej formie jaką chciałbym ją pamiętać. Kilka piosenek, które trzymały dobry poziom, czyli np. wymienione wyżej "Meltdown", otwierające "Reclaim The Throne" z genialnym beatem lub dobrze już znane fanom "Red Dragon" w wersji 2.0 nie były w stanie przykryć tego wrażenia. Zabawy z audiotunem, tandetne gitarowe riffy wyglądały niezbyt korzystnie, zwłaszcza gdy miało się w pamięci naszpikowane klasykami 'Monsters In The Closet" albo "Black Magic". Nawet uznając, że chciano w ten sposób wpasować się w trendy i uderzyć do szerszego odbiorcy, czyli po prostu poromansować sobie nieco z komercją, wystarczy tylko porównać ten materiał z płytą "Heavy". Wydawnictwo z 2003 roku także krytykowane było przez fanów za zbytnią komercyjność. Za sprawą takich hitów jak "Watch This" lub "Block Party" Napuchnięci bardziej zaistnieli w mediach. Jednak wtedy wyszło to zdecydowanie lepiej i nawet te niezbyt pasujące do zespołu łagodne piosenki i imprezowe bangiery słuchano z dużo większą przyjemnością, niż niektóre wynalazki z "Armed To The Teeth".

Wracając jednak do "Dagger Mouth" - jest lepiej niż poprzednio, ale ciągle nie jest to materiał tak klasowy jak początkowe albumy w dyskografii kapeli. Zaczyna się mocno, od bardzo mrocznego "Do or Die". Później jest nieco lżej, a podkład w "Night Vision" zwraca uwagę fajnie dobranymi bębnami. Są dwa single z klipami - mało mnie przekonujący "Mr. Impossible" i zdecydowanie lepszy (może nawet najlepszy kawałek na płycie) zamykający "Dagger Mouth" "Bring Me Down", z gościnnym udziałem Saigona (video na dole). Po drodze jeszcze kilka średnich i dobrych utworów i mamy w skrócie obraz tej płyty. Styl Swollen Members jest nie do podrobienia, dzięki charakterystycznym beatom Rob The Vikinga, współgrającymi z mrocznymi tekstami rapowanymi przez Prevaila i skrzeczącego Mad Childa - warto wspomnieć, że przeszedł on wewnętrzną przemianę, rzucił dragi i motocyklowe gangi i został hajbistem w czapce Supreme. Zdecydowanie odbiło się to na jego formie, na szczęście pozytywnie.

Czy jestem zawiedziony? Raczej nie, bo po "Armed To The Teeth" nie spodziewałem się jakiejś wielkiej petardy. Druga sprawa, że o ile jeszcze kilka lat temu byłem flagowym psychofanem Kanadyjczyków i ich wytwórni Battle Axe Warriors, to teraz trochę gust muzyczny się zmienił i mniej podchodzi mi ich specyficzna muzyka. Nadal jednak lubię wracać z sentymentu do starych płyt Swollen Members (jeszcze z Moka Only), do ich trzech znakomitych kompilacji "Battle Axe Warriors" i projektu "Code Name: Scorpion". Mam nadzieję, że kiedyś do tego grona dołączy "Dagger Mouth". Ma na to całkiem spore szanse, bo to w końcu stary, dobry SM - może nie w pełni, ale zawsze takie powroty na dobrą drogę cieszą.

PS. Mad Child zaangażował się także we własny projekt M.A.D.E, który promuje utwór "Dead Man Walking Vol. 1".

1 komentarz:

  1. Yo! Też wprawdzie wolę starsze pozycje z dyskografii Swollenów, jak pewnie większość wiernych fanów, i też mogę o sobie powiedzieć jako o eks flagowej psychofance Swollenów. W porównaniu z "Armed to the Teeth" (a pseudobanger "Pornstar" to już jest jak dla mnie mainstreamowy antyklasyk!), "Heavy" to naprawdę świetna płyta, ale mimo wszystko, nic nie trzyma poziomu "Balance", ani "Bad Dreams". Wprawdzie jarałam się "Dagger Mouth" kilka dni po wycieku, ale teraz jakoś mi przeszło, chętniej odświeżam stary, dobry stuff. Świetna recencja, idealnie zgodna z moim zdaniem. Pozdro!

    OdpowiedzUsuń