środa, 21 września 2011

Rasmentalism - Hotel Trzygwiazdkowy [2011]

Ta płyta musiała się tu znaleźć. Nie tylko dlatego, że została wydana przez jedną z bardziej gorących i najczęściej komentowanych grup ostatnich lat w polskim rapie, w dodatku legitymującą się bardzo dobrze przyjętym debiutem. Przed premierą autorzy roztaczali dodatkowo wokół płyty istny mistycyzm i aurę wyjątkowości, zapowiadając niesamowity materiał. Na początku czerwca wszystko się posypało. Niech to szlag!

Oczekiwałem tej płyty z pozycji niemal psychofana. "Dobra Muzyka Ładne Życie", pierwszy materiał duetu, to pozycja znana każdemu, kto chociaż w średnim zakresie ogarnia polską scenę (a solo Rasa "rAsgrzewka" dla tych bardziej wczutych) - ujmuje dobrymi tekstami nieco leniwego Rasa, podanymi na nietuzinkowych podkładach Mentosa. Jest słonecznie przy okazji wycieczki do "Tichuany", sentymentalnie w "Witaj W Domu", jest koncertowy storytelling w postaci "Linii Ognia" i popis producencki czyli "Mentbit". Jest po prostu dobra muzyka podana na 14 różnych sposobów. W międzyczasie było jeszcze collabo z W.E.N.Ą. "Duże Rzeczy", które, mimo że całkiem dobre, to okazało się małym zawodem. Teraz wiem, że był to zwiastun spadku formy pary ze wschodu Polski.

Co konkretnie zarzucić można temu materiałowi? Momentami zbyt duże kombinowanie Mentosa z podkładami, niebezpiecznie zahaczające o kakofonię niedbałe zbitki dźwięków, niezbyt pasujące zmiany tempa i nużące przeciąganie jednego sampla - najlepszym (najgorszym?) przykładem "Bawisz Siebie". Tanim chwytem była wstawka z księdzem Natankiem w "Nie Ma Boga W Lustrach" i nie ukrywam, że popsuło mi to ogólną ocenę dobrego skadinąd kawałka. Z kolei Ras nie brzmi już tak świeżo jak na "Dobrej Muzyce...", chociaż ciągle jest to jeden z lepszych MC's w Polsce. Mało jest wbijających się w pamięć linijek, jest po prostu poprawnie.
 
Nie mówmy już o problemach, załóżmy że ich nie ma i wypunktujmy plusy. "Hotel..." zaczyna się najlepiej jak może - intro "Wdech, Wydech" cieszy nie-leniwym Rasem, pianino Menta przyjemnie gra w tle, a przy refrenie pojawia się Eugen Scott, którego usłyszeć można jeszcze przy okazji "Kilkaset Kul Od Domu". Ten kawałek oraz dwie wersje "Delorean" opisywałem już wcześniej na blogu i jak najbardziej podtrzymuję to co wtedy napisałem. Fajną historię (ESKAPISTYCZNĄ, witam cię inteligent), choć prostą, Ras zbudował w "Nadgodzinach" razem z Jotem. Gościnnie występują dobry kumpel W.E.N.A. i nowy bożek polskiego rapu Małpa w "Jestem Sam", do którego beat wyszedł Mentosowi moim zdaniem gorzej od piosenki o takim samym tytule na "Dalekich Zbliżeniach". Tekściarsko najlepsze na tej płycie "Sny Made In Poland" spokojnie mogłyby zostać nieoficjalnym manifestem młodych-wykształconych, podobnie jak hymnem Polski B "Wpadaj Na Wschód", po którym dzieła zniszczenia dopełnia energiczne "Rady Młodego Majkela" z Reno. Nie sposób zapomnieć jeszcze o emocjonalnym "W Pełnym Słońcu Grudnia", który jak na złość trwa nieco ponad dwie minuty, a jest jednym z mocniejszych momentów na "Hotelu Trzygwiazdkowym". Cieszy również fakt, że mimo nielegalnego charakteru produkt jest w pełni profesjonalny - od wydania fizycznego płyty zaczynając, przez klip (choć z W.E.N.Ą. były lepsze) po promocję i trasę koncertową. Powoli zaciera się granica między legalnymi wydawnictwami, a nielegalami tłoczonymi własnym sumptem - jak muzycy sami przyznali w wywiadzie dla cgm.pl różnicą jest co najwyżej brak albumu na półkach w empiku. 

Trudno mi jednoznacznie ocenić tę płytę, bo z jednej strony jest to bardzo solidny materiał, podany w miłej formie, ale mimo wszystko oczekiwałem czegoś więcej. Beaty są dobre, ale momentami nudne i przekombinowane, teksty poprawne, ale jakby gdzieś już zasłyszane (i niech Ras nie robi ciągle "ooouuu", proszę). Z chęcią usłyszałbym ich osobno i nie mogę się doczekać producenckiej płyty Menta i solo Rasa na podkładach innych beatmakerów, np. Qćka, bo luźny track "Thomas Edison" zjada cały "Hotel Trzygwiazdkowy".

Niestety, jest to kolejna płyta w tym roku trafiająca do szuflady z napisem "lekki zawód". Podobnie jak Okoliczny Element i W.E.N.A. także Rasmentalism nie potrafił przebić debiutu. On był unikalny i wyjątkowy, stworzony do ciągłego odtwarzania, a nie po prostu dobry. No, taki akurat na trzy gwiazdki, jak hotel...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz