Nie jest łatwo nagrać nową płytę na poziomie poprzedniej, wgniatającej w podłogę i wstrząsającej jednocześnie słuchaczy od Stanów przez Europę po Azję. Na tym zadaniu poległo wielu. A gdy w międzyczasie rezygnuje się ze współpracy z jedną z najlepszych wytwórni w tej branży, której było się niemal flagowym artystą, poziom trudności tej sztuki wzrasta do nieprawdopodobnego wręcz poziomu. Mayer wyzwanie podjął (nie miał wyjścia) i w żadnym wypadku nie poległ.
Doskonale pamiętam jakie wrażenie zrobiło na mnie "A Strange Arrangement" - lekkie, wpadające w ucho utwory umiliły mi nie jedną (i nawet nie dwie) chwile i mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że gdybym w roku 2009 wybierał płytę roku wielce prawdopodobne, że byłby nią właśnie ten album. Nie da się ukryć, że ogromnym plusem tej produkcji był efekt zaskoczenia - garstka osób w ogóle kojarzyła Mayera, a już zwłaszcza mało kto podejrzewał go o predyspozycje do soulu, inspirowanego największymi nazwiskami czarnej muzyki. I właśnie ten element najwyraźniej jawi się na korzyści debiutu, reszta generalnie pozostaje na takim samym wysokim poziomie.
Znowu mamy kawał dobrej muzyki o miłości, nierzadko z dowcipnymi tekstami, podanej na przyjemnych oldschoolowych podkładach. Mayer nie jest może wielkim śpiewakiem, ale brzmi bardzo poprawnie i nie odstrasza. Konwencja i klimat został zachowany, na płycie raczej nie ma gorszych momentów - najstraszniejszym jest chyba próba śpiewania podjęta przez Snoop Dogga w "Can't Stop", z trochę mroczniejszej części albumu. Przebojem w stylu tych z "A Strange Arrangement" może stać się "A Long Time", zabawny storytelling o dwóch mężczyznach z Motor Town, który jeszcze lepiej brzmi na podkładzie od Chromeo. Takich tupajnóżek na "How Do You Do" jest cała masa, na czele z zamykającym płytę "No Strings", który w internecie pojawił się nieco wcześniej niż cała płyta, dodatkowo w wersji zremixowanej przez legendę hip-hopu DJ Jazzy Jeffa. Spokojnie powirować na parkiecie z piękną niewiastą można także przy "Finally Falling" czy "Hooked". Z kolei nieco zadumy, z chwytaniem się za rękę i czułymi spojrzeniami prosto w oczy, Mayer serwuje nam na sam początek - dobrze wyrecytowane "Get To Know You" wcale nie musi być jedynie wstępem do albumu jakiegoś białasa, może również posłużyć jako pierwszy krok w stronę jakiejś ciekawej relacji damsko-męskiej. Przy odrobinie szczęścia nie skończy się to tak jak w "Walk" (klip w stylu "Mr & Mrs Smith" na dole) i poczujemy to co główny bohater w "You Called Me".
Bo właśnie taka jest ta płyta - pełna emocji, tych przyjemnych i złych, ale mimo wszystko o miłości. O jej różnych aspektach, ale nie podanych w banalny i dosłowny sposób, raczej zabawnie i miło. Nie wiem czy kiedyś Mayera Hawthorna będziemy wymieniać jednym tchem z największymi tuzami czarnej muzyki. Pewny jestem za to, że były DJ Haircut to pewniak jakich mało oraz znak jakości w jednym i nawet jeśli miałbym czekać kolejne 2 lata na następny materiał to czasu nie zmarnuję - na zmianę będę katował "A Strange Arrangement" i "How Do You Do", bo Mayer ma się bardzo dobrze.
PS Polecam również EP Hawthorna "Impressions", która za darmo można ściągnąć tu!
Media o spotkaniu promującym książkę o Drużbackiej
4 miesiące temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz