"Milczmen Screamdustry" to nie tylko jedna z bardziej oczekiwanych płyt tego roku, ale także kilku poprzednich. Od EP-ki "Bybzi Bybzi" minęło niemal sześć lat i przez ten czas Laik zdążył zbudować swoją pozycję nie tyle na kawałkach, bo te były raczej sporadyczne, ale właśnie na wyczekiwaniu umilanym rozkminianiem każdej linijki rapera zwanego złośliwie "naczelnym grafomanem polskiego podziemia". Po premierze nasuwa się jeden wniosek, posługując się cytatem z "Glidera" - nikt w Polsce jak Laik.
Dość długo przymierzałem się do tej recenzji, uznając że nie da się tego rzetelnie zrobić nie analizując wcześniej tekstów. Te, jak przystało na Laika, zagmatwane są do granic możliwości i naprawdę sam autor bardzo ułatwił odbiorcom odsłuch umieszczając niedawno całość w sieci, co i tak zadziałało swoją drogą jak woda na młyn dla psychofanów. Sam jestem zwolennikiem tekstów w których muzyk zmusza słuchaczy do małej umysłowej gimnastyki i rozwiązywania słownych zagadek, a tych raper z Bogatyni zapewnił masę (tak powiedział Młodzik, że Laik nie z Jeleniej jednak). Nie chodzi nawet o jakieś zagmatwane konstrukcje - żeby serio zrozumieć OCB jak u Skrzypka trzeba kojarzyć metafory, nawiązania do popkultury i muzyki, a nawet zaopatrzyć się w słownik i wertować go w poszukiwaniu slangowych i angielskich słówek które wtrąca. W tej kwestii Laik jest małym mistrzem i mimo że zahacza to pewnie momentami o grafomanię ciężko nie odnieść wrażenia, że naprawdę mamy do czynienia z czymś wyjątkowym, ale równocześnie trudnym. Drugą sprawą, abstrahując od formułowania wersów, jest sama tematyka tekstów, w których porusza ciekawe kwestie, od kondycji sceny i beefy, przez miłość do matki, po szufladkowanie szeroko pojętego ś*ierwa. Ciekawym zabiegiem jest połączenie dwóch kawałków, bo zamykające płytę "Screamdustry" (nie licząc hidden tracka) jest tak naprawdę dalszą częścią "Milczmena". Z kolei majstersztykiem można nazwać cały zabieg z "?", gdzie track zbudowany jest z sześciu zagadek i to niezbyt łatwych. Jednym zdaniem z "Napadu na Babel" gustuję w zwrotkach, które mają kilka den, Laik podsumowuje swoje teksty i jest to chyba najbardziej właściwy w tym przypadku wers. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że przeprowadza tym samym naturalną selekcję swoich słuchaczy, chociaż patrząc na moje ukochane forum Ślizgu to gimnazja zdają się też momentami płonąć, co zrobisz. Ponadto raper sprawnie operuje swoim głosem, jego natężeniem i emocjami, równie dobrze leci w*urwiony, jak spokojny, mimo że wcześniej raczej nie dał się poznać jako posiadacz jakiegoś wyjątkowego flow.
Doskonale uzupełnia się z nim Młodzik. Tak samo jak na "Bybzi Bybzi" wysmażył kilka bardzo fajnych podkładów, z których ciężko jest wyróżnić jeden i widzę w tym mały progres. O ile na debiutanckiej EP-ce był "Mój dyspstryk" i dopiero później kilka innych, to w przypadku "Milczemena" jednym tchem wymieniłbym "Usiądź weż krzesło", "Napad na Babel", "Folwark", czy "Da bad man riddim". Czapki z głów dla Młodzika, bo gdyby przyjrzeć się jego części, to jest to kilkanaście zupełnie różnych kompozycji. Co najważniejsze, żadna nie odstaje od reszty poziomem i o ile Laikowi można wytknąć kilka rzeczy, to do pracy Młodzika ciężko mieć jakiekolwiek "ale".
Podsumowując, jest to bardzo ciężki w odbiorze i trudny do słuchania album. Gdy jednak przebrniemy przez trudne rymy Laika to nie da się ukryć, że 'Milczmen Screamdustry" zapowiada się na jeden z lepszych płyt 2012, ze świetnymi i wymagającymi historiami okraszonymi doskonałymi beatami. Zdaje sobie równocześnie sprawę, że równie dobrze przez wielu może zostać zmieszany z błotem i określany jako przekombinowany i męczący. Bo taki właśnie jest Laikike1 - czarno-biały, kochany i nienawidzony, ceniony i wyśmiewany, ale dla nikogo nie obojętny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz