sobota, 10 marca 2012

Udany rewanż Legii

Fot. K. Dzierżawa/ts.podbeskidzie.pl
Po niezbyt emocjonującym widowisku Wojskowi wywożą z Bielska-Białej trzy punkty, a jedyną bramkę zdobył świetny Rafał Wolski. Zwycięstwo mogło być bardziej okazałe, ale pod koniec spotkania Danijel Ljuboja nie wykorzystał rzutu karnego.

Drużyna Macieja Skorży do Bielska przyjechała jako świeżo upieczony lider Ekstraklasy i zespół, który w dwóch ostatnich spotkaniach najpierw zdemolował Śląsk we Wrocławiu, a tydzień temu nie dał szans ŁKS-owi Łódź. W dodatku ciągle w pamięci mieli nieoczekiwane zwycięstwo Podbeskidzia przy Łazienkowskiej jesienią i pałali żądzą rewanżu. Z kolei Górale po świetnym początku rundy rewanżowej fatalnie zaprezentowali się w Kielcach i w meczu z Legią chcieli pokazać, że był to tylko wypadek przy pracy najbardziej walecznej drużyny w Ekstraklasie.

To właśnie podopieczni Roberta Kasperczyka pierwsi oddali groźny strzał na bramkę rywala. Dariusz Łatka krótko rozegrał rzut rożny z Maciejem Rogalskim i uderzył z 25 metrów, ale Dusan Kuciak wyciągnął się jak struna i koniuszkami palców wybił piłkę poza boisko. Na tym praktycznie zakończyła się aktywność ofensywna Podbeskidzia, które miało problem z wymieniem kilku celnych podań i oddało pole gry Legionistom. Chwilę po akcji Łatki nastąpiła odpowiedź Legii, ale strzał Wawrzyniaka po wymianie podań z Wolskim zablokował Bartłomiej Konieczny. Swoje okazje w pierwszej części miał także Ljuboja, ale piłka kropnięta z wolnego minęła o metr słupek Richarda Zajaca, a kilka minut później jego uderzenie z linii pola karnego złapał golkiper z Bielska. Bramki kibice doczekali się w 45. minucie, a całą sytuację zapoczątkowali złym rozegraniem rzutu wolnego zawodnicy Podbeskidzia. Długim podaniem z własnej połowy uruchomiony został Wolski, który najpierw wygrał pojedynek z Łukaszem Mierzejewskim, później nie zląkł się wybiegającego daleko Zajaca, by na końcu przepchnąć Juraja Dancika i efektownym lobem trafić do pustej bramki. Prowadzenie Legia objęła w idealnym momencie, dając równocześnie nadzieję na ciekawsze niż miało to miejsce w pierwszej połowie widowisko.

fot. Woytek/legionisci.com
Niestety, ani bramka ani ofensywne roszady Roberta Kasperczyka (wprowadzenie Piotra Malinowskiego, a później Ivana Curicia i Adriana Sikory) nie zmieniły obrazu gry. Nadal piłkarzom obu drużyn rzadko udawało się stworzyć klarowną sytuację, niezbyt często mieliśmy także możliwość oglądania strzałów na bramkę rywala. Najlepszą okazję miał w 76. minucie wprowadzony po przerwie Miroslav Radovic, ale jego uderzenie obronił Zajac. Po stronie gospodarzy warto odnotować jedynie strzał z dystansu Malinowskiego, który nie sprawił jednak żadnych problemów Kuciakowi. Na siedem minut przed końcem regulaminowego czasu gry wprowadzony chwilę wcześniej Michał Żyro zdecydował się na dynamiczne wejście w pole karne, ale powalony został przez Marka Sokołowskiego i poprawnie prowadzący zawody sędzia Paweł Pskit bez cienia wątpliwości wskazał na wapno. Do piłki podszedł Ljuboja, ale nie zdołał jedenastki zamienić na dziesiątą bramkę w sezonie - jego strzał na dwa tempa wyłapał bez problemu Zajac. Po niewykorzystaniu takiej okazji przez Wojskowych trudno było wierzyć, że cokolwiek się jeszcze przy Rychlińskiego wydarzy i ani anemicznie grająca ale w pełni kontrolująca sytuację na boisko Legia, ani tym bardziej nie mające pomysłu na grę Podbeskidzie nie zmieniło wyniku. Nudne spotkanie zakończyły jeszcze przepychanki zawodników obu drużyn, po których żółte kartki zobaczyli Żewłakow, Astiz i Curic.

Status quo został zachowany i Legia utrzymuje się na szczycie Ekstraklasy, wespół ze Śląskiem. Wrocławianie podejmują jednak w niedzielę waleczną Koronę i jakakolwiek ich strata punktowa pozwoli coraz wygodniej rozsiąść się podopiecznym Macieja Skorży na fotelu lidera. Za to Podbeskidzie po świetnym początku rundy rewanżowej po raz drugi z rzędu schodzi z boiska na tarczy i bardzo ciężko będzie przerwać tę serię za tydzień, kiedy pojedzie do Chorzowa na mecz ze znajdującym się w bardzo dobrej formie Ruchem.

via Tylko Piłka

PS.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz