Fot. widzew.pl |
Pierwszą okazję do wyjścia na prowadzenie beniaminek miał już w 4. minucie spotkania, kiedy Hachem Abbes zagrał ręką w polu karnym i sędzia Szymon Marciniak bez wątpliwości wskazał na wapno. Etatowy egzekutor jedenastek w zespole gości Sylwester Patejuk strzelił jednak równie mocno, co niecelnie i piłka po jego strzale poszybowała wysoko ponad bramką Macieja Mielcarza. Dziesięć minut później piłkarze Podbeskidzia ponownie stanęli przed ogromną okazją na pierwszą bramkę. Przypadkowo kilka metrów przed polem karnym piłkę przejął Robert Demjan i błyskawicznie uruchomił wychodzącego na czystą pozycję Marcina Rogalskiego. Doświadczony pomocnik przegrał jednak pojedynek z golkiperem gospodarzy. Odpowiedź Widzewa przyszła nad wyraz szybko - Okachi w trudnej sytuacji zdołał kopnąć futbolówkę po dośrodkowaniu z prawej strony, ale strzał okazał się minimalnie niecelny. Mimo że Widzew miał optyczną przewagę, to kolejną okazję stworzyli sobie zawodnicy Roberta Kasperczyka. Ponownie przed szansą stanął Rogalski, ale ani pierwszy strzał, który obronił Mielcarz, ani drugi po którym piłkę sprzed linii wybił Bruno Pinheiro nie znalazł drogi do siatki. 32-letni pomocnik zapewne długo jeszcze będzie wspominał te trzy niewykorzystane okazje z jednej tylko połowy spotkania z łódzką drużyną, zwłaszcza że dał się już poznać jako całkiem dobry snajper, gdy w sezonie 2007/08 w barwach Lechii Gdańsk udało mu się zdobyć aż jedenaście bramek. Nieco później jedyny strzał w tym spotkaniu oddał ustawiony na szpicy w drużynie gości Dejman, który urwał się obrońcom i oddał mocne uderzenie pod poprzeczkę, ale po raz kolejny Mielcarz nie dał się zaskoczyć. Widzew odpowiedział akcją Okachiego, który przewrócił się w dogodnej sytuacji w polu karnym, ale arbiter nie dopatrzył przewinienia Juraja Dancika oraz główką Mindaugasa Panki. Niesamowitym refleksem w tej sytuacji popisał się jednak Zajac i obie drużyny schodziły do szatni z zerowym dorobkiem strzeleckim - Widzew dłużej utrzymywał się przy piłce, ale to goście częściej i groźniej atakowali.
Fot. widzew.pl |
Mocno osłabiony Widzew (nieobecni to przede wszystkim para stoperów - Ukah i Bieniuk) nie potrafił rozgryźć dobrze i ambitnie grającego Podbeskidzia. Goście atakowali częściej i groźniej i gdyby nie postawa Macieja Mielcarza wynik byłby na pewno wyższy. Łodzianie ograniczyli się do kilku ataków i nie powinni mieć do nikogo pretensji, że beniaminek ograbił ich dzisiejszego popołudnia z trzech punktów. Niestety, za tydzień nie będzie wcale łatwiej podopiecznym Radosława Mroczkowskiego, bowiem wybiegną na murawę przy ulicy Konwiktorskiej by zmierzyć się z walczącą o mistrza Polonią Warszawa. Rozpędzone Podbeskidzie podejmie ostatnie w tabeli lubińskie Zagłębie i nie jest wykluczone, że wspaniała wiosenna seria zwycięstw zostanie przedłużona.
via Tylko Piłka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz