Jeszcze nie tak dawno piłkarze jako ulubioną czynność wykonywaną w czasie wolnym wymieniali zabawę na PlayStation i komputerze. Dziś można ze sporym prawdopodobieństwem powiedzieć, że granie powoli odchodzi w cień, bo zawodnicy masowo przerzucają się na portale społecznościowe i miniblogi.
Nie ma w tym niczego dziwnego, bo własny profil na facebooku, naszej-klasie lub twitterze to oznaka naszych czasów. Wystarczy powiedzieć, że na najpopularniejszym na świecie facebooku konto ma 750 mln ludzi, z których połowa odwiedza serwis przynajmniej raz dziennie. Pierwsza rzecz po przebudzeniu to nie tylko przysłowiowa kawa, ale także sprawdzenie co u znajomych. Taką możliwość, i to w bardzo prosty sposób, daje właśnie Internet. Nie rzadko jednak piłkarze zapominają, że są osobami powszechnie znanymi i wystawionymi na ciągłą obserwację mediów, kibiców czy nawet trenera i nieumiejętne używanie przez nich sieci może prowadzić do
zabawnych, ale i przykrych sytuacji.
Gwiazdy na wyciągnięcie ręki
Twitter, potentat na rynku mikroblogów, jest na zachodzie bardzo popularny, co przekłada się na liczbę jego użytkowników wśród piłkarzy.
Internet pozwala zawodnikom porozumiewać się z fanami z pominięciem dziennikarzy czy rzeczników i skraca w ten sposób dystans. Publikowanie w sieci to coś w rodzaju „publicznych dokumentów osobistych” – personalizowane, własne zdanie i opinie widoczne dla każdego – mówi
Michał Wanke, socjolog z Uniwersytetu Opolskiego i fan piłki nożnej. Piszą praktycznie wszyscy, zaczynając od zawodników ze średniaków ligi holenderskiej, na piłkarzach z górnej półki kończąc.
Wśród nich prawdziwym specjalistą jest
Ryan Babel, napastnik
niemieckiego Hoffenheim. Nie dość, że Holender regularnie umieszcza wpisy na swym oficjalnym mikroblogu to ostatnio dodatkowo publikuje także
filmy – na jednym z ostatnich możemy zaobserwować jak gubi się na zgrupowaniu swojego klubu w Austrii. Były piłkarz Liverpoolu w czasie swego pobytu na Wyspach „wsławił” się również stworzeniem karykatury Howarda Webba, czego skutkiem była kara pieniężna wymierzona zawodnikowi.
Piłkarzy ciągle obowiązuje polityka klubu i federacji, a medium nie ma tu znaczenia – dodaje Wanke. Z kolei
Wayne Rooney najpierw pokłócił się i wyzwał na pojedynek ubliżającego mu kibica, a miesiąc później
poinformował za pomocą twittera o transplantacji włosów i umieścił stosowną fotografię. Zdjęcia często goszczą również na koncie
Gerarda Pique, który właśnie w ten sposób pochwalił się swą nową dziewczyną piosenkarką Shakirą.
Andres Iniesta po każdym spotkaniu Barcelony dzieli się wrażeniami na swym profilu facebookowym. Nie inaczej było po finale Ligi Mistrzów, kiedy wkleił zdjęcie z szatni trzymając okazały puchar. Twitter to także jedyne miejsce, gdzie swobodnie po baskijsku może mówić Xabi Alonso. Modzie uległ
Wojtek Szczęsny, któremu zdarzyło się już oskarżenia sędziów o faworyzowanie Manchesteru United, wyśmiewanie się z Ashleya Cola i Radka Majdana oraz deklaracja o swym rzekomym homoseksualizmie. To ostatnie okazało się jednak żartem ze strony Jacka Wilshera, który
włamał się na konto Polaka.
Jestem wkurzony, że ludzie przekręcają moje słowa i wychodzę na idiotę – napisał Szczęsny w swym pierwszym wpisie, wyjaśniając tym samym powód założenia profilu. Większość zawodników jednak nie wyróżnia się specjalnie, pisząc głównie o treningach, wyjazdach i meczach, sporadycznie wspominając o tym, co aktualnie jedzą lub oglądają w telewizji. Jednym słowem – nudy.
Kłótnie, handel i miłośnicy spania
Piłkarze z polskiej ekstraklasy rzadziej korzystają z twittera, skupiając się na rodzimej naszej-klasie i facebooku, ale generalnie ich poczynania nie różnią się od kolegów po fachu z zachodnich klubów. Profile pełne są zdjęć z wakacji, z bliskimi i błahych informacji, z których dowiadujemy się m.in. że Sebastian Przyrowski i Jakub Grzegorzewski lubią spać, Cezary Kucharski „studiował życie”, a Andrzej Niedzielan deklaruje, że „gra w Wiśle to honor, nie obowiązek”, co brzmi nieco dziwnie w kontekście jego niedawnego transferu do Cracovii. Możemy również kupić od Seweryna Kiełpina modny gadżet i zapukać do drzwi lub zadzwonić do Damiana Nawrocika, który opublikował swój adres domowy wraz z numerem telefonu. Magii facebooka uległ także Czesław Michniewicz, który wrzucał wakacyjne raporty i zdjęcia ze zgrupowania Borussi Dortmund, a po zakończeniu pracy w Widzewie każdy mógł przeczytać jak do siebie zaprasza go Andrzej Płatek. Z facebooka możemy również łatwo dowiedzieć się o stanie związku sportowców, czego najświeższym przykładem casus
Macieja Rybusa (znanego jeszcze swoją drogą z "ciekawych" zdjęć publikowanych na portalu fotka.pl). Stosunkowo rzadko zawodnicy pozwalają sobie na przekroczenie bariery dobrego smaku. Przykładem były piłkarz Zagłębia Lubin
David Caiado, który wyśmiał fryzurę swojego trenera Marka Bajora albo kuriozalna sytuacja, w której menadżer
Abdou Razack Traore w publicznej wiadomości doradzał swojemu podopiecznemu (rzucając przy tym konkretne liczby) wywarcie presji na zainteresowanej napastnikiem Legii. Święci nie są także Polacy -
Grzegorz Kasprzik, podobnie jak Rooney, kilka lat temu wdał się w słowną potyczkę z ubliżającym mu kibicem Legii. Bramkarz Lecha nie przebierał specjalnie w słowach, wyzywając fana od „pedałów” i „gamoni”.
Zawodnicy powinni dbać nie tylko o swój dobry wizerunek, ale także klubu – mówi jeden z graczy Podbeskidzia Bielsko-Biała –
przestrzeganie pewnych zasad jest oznaką profesjonalizmu. Inna sprawa, że praktycznie każdy klub piłkarski ma dziś swoje profile na portalach społecznościowych i nie ma tu znaczenia miejsce, liga, czy wielkość klubu.
Piłkarz też człowiek
Przeważająca większość zawodników Internetu używa w sposób nie odbiegający specjalnie od anonimowych osób, publikując swoje przemyślenia, fotografie i dzieląc się ulubioną muzyką. Dodatkowym ich zadaniem ma być utrzymywanie kontaktu z fanami, bo w obecnych czasach gdy futbolem rządzi pieniądz, jest to ważny punkt w budowaniu mocnego teamu. Jedynie mały odsetek z nich puszcza czasami wodze fantazji lub daje się ponieść nerwom, ale czemu tu się dziwić – w końcu to normalni ludzie, a któż nie ma czegoś za uszami?
Artykuł pochodzi z tygodnika "Tylko Piłka", ale tu nieco edytowany ze względów aktualności. Jest to o tyle przyjemny temat, co ciężki do publikacji, bo niezwykle obszerny i gdybym tylko mógł napisałbym tego dwa razy więcej. Nie wykluczam więc dalszej części.