Karwan jak żaden inny raper opanował sztukę łączenia z jednej strony szczeniackiego wkurwienia z luzem, serwowania najpierw opowieści rodem z ławki pod blokiem, by później zaskoczyć jakimiś głębokimi przemyśleniami. Bije z niego charyzma i prawdziwość, podana jednak w dość średniej formie. Tak było na wydanym trzy lata temu "Wielkim sercu", tak jest też na tegorocznej "Fabryce snów".
Trudno jest ocenić tę płytę jednoznacznie. Wszystko jest na miejscu, bo można było w ciemno brać dużą ilość dobrych linijek i porównań, niezłe podkłady, do których Karwan zawsze miał ucho, czy charyzmę potrafiącą przykuć uwagę. Ciężko jednak nie wyzbyć się wrażenia, że po trzech latach wręcz trzeba oczekiwać progresu w kwestii flow i dykcji, szkoda też, że Jobix w wersji 2.0 nadal jest tu obecny. Barwa głosu i co za tym idzie pewnej monotonii nie da się raczej wyćwiczyć, więc tę kwestię pominę - Karwana bierze się po prostu z całym jego inwentarzem, także z nieco ciapowatym głosem i albo się na to godzisz albo nie.
Wspomnianą wyżej monotonię ciężej byłoby znieść na dłuższą mętę, gdyby nie liczni na "Fabryce snów" goście, którzy w większości zaprezentowali się dobrze. Zaczyna się na jednym z lepszych tracków na całej płycie "Znam te miejsca" featuringiem W.E.N.Y., który nieźle bawi się flow i razem z wypuszczonym singlem "Nic" podbija zajawkę na nową płytę. Luźny styl Rasa w "Zawijam stąd" udzielił się także samemu gospodarzowi, za to LaikIke1 potwierdził wysoką formę z "Milczmen..." i co by nie mówić - zjadł Karwana w kawałku "Coś się kończy". Dodatkowo miłym zaskoczeniem była zwrotka nieznanego przeze mnie Bojkota. Trochę więcej spodziewałem się z kolei po Zkibwoyu, po przesłuchaniu 2stego zacząłem się nieco obawiać o jego "Puzzle", a Kot Kuler ładnie wszedł w zwrotkę, by później nieco obniżyć loty w "Za najlepsze akcje". Za to Lilu była na tyle krótko, że ciężko ją osądzić, ale raczej in minus.
O ile Karwana z gośćmi można oceniać na czwórkę z minusem, tak duża różnorodność producentów na "Fabryce snów" poszła zdecydowanie w jakość i ten element chyba jest najmocniejszą stroną płyty. Największe perełki to np. rozpoczynające album "Mogę sobie pozwolić" produkcji Rav'a i "Selekcja" czy późniejsze "Zawijam stąd" (oba Quiza), ale naprawdę zbrodnią byłoby pominąć tu jakikolwiek z nich - z obowiązku dodam, że za muzykę wzięli się tu także 2sty, BobAir, Reno, Westone i Kudel.
Gdybym nie słyszał wcześniej "Wielkiego serca" na pewno wyżej oceniałbym "Fabrykę snów". Niby nic jej nie brakuje, ale mimo to spodziewałem się lepszej produkcji, zwłaszcza że obrosła ona w prawdziwą legendę i od jej zapowiedzi do wyjścia na światło dzienne minęło tyle czasu, że można było poprawić niektóre kwestie. Sytuacja więc podobna jak z zeszłorocznym krążkiem W.E.N.Y. - jest po prostu dobrze, ale miało być dużo lepiej. I wciąż najlepsze co wyszło spod ręki Karwana w tym roku to spontaniczny "Track Ogólny".
CAŁA PŁYTA
Media o spotkaniu promującym książkę o Drużbackiej
4 miesiące temu