Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Gazeta |
Od początku meczu największe zagrożenie ze strony Korony płynęło po dośrodkowaniach. O ile w dziesiątej minucie Macieja Korzyma ubiegł jeszcze w polu karnym powracający po kartkowej absencji Marek Sokołowski, to cztery minuty później po rzucie rożnym cała defensywa Podbeskidzia była już bezradna. Centrę Pawła Sobolewskiego na krótki słupek wykończył ładnym strzałem Korzym, tym samym kończąc imponującą serię Richarda Zajaca - bramkarz gości nie wyciągał piłki z siatki od 380 minut. Niezbyt długo trzeba było czekać na kolejnego gola, którego na swoje konto zapisał Jacek Kiełb. Były pomocnik Lecha Poznań sprytnym strzałem piętą wykorzystał dośrodkowanie Pawła Golańskiego. Będący w szoku Górale mieli ogromne problemy ze zbudowaniem jakiejkolwiek groźnej akcji, notowali dużo strat i niecelnych podań - dość powiedzieć, że najgroźniejszy strzał oddał w czterdziestej minucie Sylwester Patejuk, ale uderzenie z rzutu wolnego w sam środek bramki nie mogło zaskoczyć doświadczonego Zbigniewa Małkowskiego. Korona grała spokojnie i dłużej utrzymywała się przy piłce, ale poważną okazję do podwyższenia wyniku miał jeszcze po kolejnym dośrodkowaniu Kiełb, którego zatrzymał jednak Zajac.
Drugą połowę obie drużyny rozpoczęły w niemal nie zmienionych składach, a jedynym nowym piłkarzem był Grzegorz Lech, który zmienił lekko kontuzjowanego Tomasz Lisowskiego. Przez pierwsze kilkadziesiąt minut drugiej odsłony próżno było szukać jakichś groźniejszych sytuacji. Po jednej stronie okazję miał po ładnym rozegraniu z Korzymem Vlasimir Jovanović, ale piłkę z linii wybił Juraj Dancik, po drugiej bardzo niecelnie po rzucie wolnym huknął Liad Elmaleach. Na piętnaście minut przed końcem regulaminowego czasu gry do siatki trafił ponownie Korzym, ale sędzia Paweł Raczkowski dopatrzył się wcześniej przewinienia Lecha na Danciku. Później groźnie atakował Piotr Malinowski i dobrze dysponowany ostatnio Sebastian Ziajka, ale żaden z tych strzałów Górali nie znalazł drogi do siatki Małkowskiego. Pod sam koniec meczu dobrą okazję po centrze Ivana Curicia miał wprowadzony na boisko Marcin Rogalski, ale jego ni to strzał ni dośrodkowanie złapał golkiper Żółto-czerwonych. Korona spokojnie kontrolowała przebieg gry, rzadko atakując i skutecznie rozbijając ofensywne natarcia gości i dowiozła w ten sposób zwycięstwo do końca. Była drużyną dojrzalszą oraz lepszą i dała jasny sygnał, że zeszłotygodniowa wygrana w Krakowie z Wisłą nie było dziełem przypadku, a raczej wypadkową wysokiej formy, dobrego ustawienia i dużej woli zwycięstwa. Potwierdzić to może w następnym meczem z liderem z Wrocławia, z kolei Podbeskidzie czeka niezwykle ciężki pojedynek w Bielsku z będącą w gazie Legią.
via Tylko Piłka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz