Wiosna się zaczęła, przynajmniej ta kalendarzowa, i musi być jakiś okolicznościowy wpisik. To ciekawy okres - nagle okazuje się, że w O*olu ktoś naprawdę mieszka (!) i ludzie nie chowają się do swych pieczar o 17 (tylko o 21) i koniec życia, STOLICA WOJEWÓDZTWA podobno. Ci sami ludzie weekendami przyjeżdżają na rower do parku, ale nie rowerem tylko samochodem, a dwa kółka pakują do bagażnika, co by się za bardzo nie zmęczyć i nie schudnąć, przecież przyjechanie z najbardziej odległego miejsca miasta tu to jakieś 30 min w porywach, WOW sportowcy. Ulubieni studenci nie piją już rozgrzewającej kawy w termicznych kubkach i niektórzy nawet ściągają płaszcze, co daje im kilka punktów minus do poczucia własnego studenctwa, ale szybko nadrabiają je grillowaniem śmierdzących kiełbas na kampusie i puszczaniem przez otwarte okno najgorszych piosenek świata w akademikach, oczywiście PRZY PIWKACH. Gorsi do nich są chyba tylko uczniowie na DNIU WAGAROWICZA, nienawidzę, zwłaszcza mieszkając koło sklepu i w drodze na enklawę miejskiego picia pod chmurką, gdzie chodzą głośno i w krótkich spodenkach metr od okna.
Zalatuje to jakimiś populistycznymi frazesami i czepianiem się wszystkiego jak weszlo.pl, więc w obronę film narciarski, tak na zakończenie zimy, bo bardzo lubię czeskie filmy freeskiingowe, mają klimat, niezłą muzykę i trochę przepychu niespotykanego jak na tę część świata. Miejsca też piękne, nawet USA się załapało, trochę BC, trochę ulicznego szaleństwa w Pradze, głównie jednak park. W roli narratora Jirka Volak, od którego się dowiemy jak zaczynał karierę, który z jego kumpli jest największym talentem, kto największym pracusiem, kto figlarzem i słabym kierowcą, więc pyk, polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz