niedziela, 18 marca 2012

Górale pokazali charakter

Cztery stałe fragmenty i cztery bramki - tak w skrócie można opisać mecz w Chorzowie, w którym Ruch zremisował z Podbeskidziem 2-2. Gospodarze na własne życzenie zmarnowali świetną okazję, żeby do liderującej Legii zbliżyć się na trzy punkty, z kolei Podbeskidzie przełamało się po dwóch porażkach z rzędu.

Po pierwszej połowie wydawało się, że nic nie przeszkodzi Niebieskim w odniesieniu zwycięstwa. Podopieczni Waldemara Fornalika w pełni kontrolowali grę, często atakując bramkę Richarda Zajaca i oddając groźne strzały. To jednak goście, którzy w porównaniu z zeszłotygodniowym meczem z Legią mieli całkowicie przemeblowany skład (brak w pierwszym składzie m.in. Sylwestra Patejuka, Łukasza Mierzejewskiego czy Roberta Demjana), pierwsi groźnie zaatakowali. Do centry z rzutu wolnego Lirana Cohena doszedł niepilnowany Ondrej Sourek, ale w doskonałej sytuacji nie trafił czysto w piłkę. Trzy minuty później Ruch strzelił pierwszą bramkę - o ile pierwsze dośrodkowanie Markowi Zieńczukowi nie wyszło, to poprawka trafiła wprost pod nogi nabiegającego Arkadiusza Piecha, który trafia do siatki. W 25. minucie było już 2-0, a pierwszą bramkę w sezonie strzelił Łukasz Janoszka, który po rzucie rożnym Zieńczuka i dzięki przytomnemu zachowaniu się Piotra Stawarczyka strzałem z powietrza nie dał szans Zajacowi. Po drugiej bramce Ruch nabrał wiatru w żagle kilkukrotnie groźnie atakując i przeprowadzając składne oraz efektowne akcje. Swoje szanse miał jeszcze Piech, Zieńczuk, a także Maciej Jankowski, którego strzał (znowu po stałym fragmencie Zieńczuka!) sprzed linii bramkowej wybił Bartłomiej Konieczny. Szybko na niekorzystną sytuację na boisku zareagował trener Podbeskidzia Robert Kasperczyk zdejmując z boiska destrukcyjnie nastawionego Mateja Nathera i zastępując go ofensywnym Patejukiem, jeszcze w trakcie pierwszej odsłony meczu. Miało to rozruszać anemicznie grających Górali, którzy byli tłem dla bardzo dobrze prezentujących się Niebieskich - nikt spośród osób zasiadających przed telewizorem i na stadionie nie pomyślałby wtedy, że Podbeskidzie podniesie się z kolan. Bardziej prawdopodobna była wizja blamażu bielszczan podobnego do tego z 2. kolejki, kiedy GKS Bełchatów wpakował im piłkę do siatki sześć razy.

Jednak w drugiej połowie ataki Ruchu zdecydowanie straciły nieco animuszu. Ponownie na listę strzelców próbował wpisać się Janoszka, a Zieńczuk ciągle straszył po stałych fragmentach - tym razem po bezpośrednim uderzenie z rzutu wolnego, kiedy zmierzającą w światło bramki piłkę odbił Ivan Curic. I właśnie zmiana bezproduktywnego Chorwata okazała się kluczowa dla tego spotkania, bo gdy na jego miejsce wszedł Demjan gra bielszczan w ataku zaczynała wyglądać trochę lepiej. To po dwóch faulach na tym zawodniku padły oba gole dla beniaminka. Najpierw w 69. minucie naciskany przez jednego z zawodników gości Rafał Grodzicki trafił do własnej siatki, a dwanaście minut później w polu karnym ponownie sam został Sourek, który tym razem skierował piłkę do bramki. W obu przypadkach asystą popisał się rozgrywający dobre zawody Cohen. Ostatnie minuty to już zmasowany napór Ruchu, który mógł dać efekt w ostatniej sytuacji spotkania, ale Stawarczyk mając przed sobą jedynie Zajaca posłał piłkę obok bramki gości.

Wynik 2-2 nie oznacza wcale zdobycie punktu przez Niebieskich, ale stratę dwóch. Swoiste zwycięstwo odnieśli zawodnicy Podbeskidzia, którzy dzięki swojemu charakterowi zdołali w końcówce zdobyć dwa trafienia oddając w dodatku tylko jeden celny strzał na bramkę Peskovicia. Za tydzień do Chorzowa przyjeżdża mistrz kraju Wisła Kraków, a Górali czeka długi wyjazd do Gdańska na mecz z tamtejszą Lechią.

via Tylko Piłka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz